...czyli co niedźwiedzie wiedzą o świecie.
Wszystkim, którzy zazdroszczą nam czegokolwiek dedykuję zawsze zimowe miesiące w DV.
Kiedy temperatura w domu oscyluje wokół pięciu stopni, a czasem spada poniżej zera.
Kiedy przemarzają ściany, kiedy w zamarzają okna, a mróz,oj jaki malowniczy!, zdobi szyby malowankami. Kiedy
śpimy w trzech polarach (z kapturem /tak, neo-szlafmyce to element obowiązkowy XXI-wiecznej sypialni/), kiedy dzień spędzamy w łóżkach, a wstajemy
i pracuję wtedy, kiedy jest druga taryfa prądu. Kiedy wychodzimy do sklepów - by
się ogrzać. Kiedy chorujemy z przemarznięcia.
Uwierzcie mi, zimno jest torturą, a zima nie cieszy, choćby nie wiem jak piękną była.
DV chlubić się może, wątpliwą z punktu widzenia stałego mieszkańca, atrakcją jaką stanowi ogrzewanie na paliwo stale w piecach. Każde pomieszczenie mieszkalne wyposażone było w piec kaflowy, przy czym palenisko pieca w gabinecie lekarskim znajdowało się na korytarzu - w gabinecie dzięki temu nie było węgla, popiołu, pyłu, kurzu, ani dymu. Do dzisiaj zachowało się 5 pieców kaflowych /tylko 2 sprawne/, 3
kuchnie węglowe /tzw westfalki/, 2 kozy i 1 piec węglowy szamotowy
Bartek. Coraz częściej grzejemy prądem - ze względu na sprzęt (ja kiedy pracuję w domu pracuję na moim prywatnym sprzęcie) i na zdrowie (pył z popiołu jest wszędzie. wszę-dzie)
Nie pamiętam czasów, kiedy w DV mieszkało na stałe 11 osób i kiedy rozpalano każdego dnia w każdym piecu, chociaż zimowych wizyty u babci również nie wspominam w kategoriach szczególnej traumy.
Myślę natomiast o tym, że nie zawsze było różowo (tj nie zawsze było gorąco), skoro zdarzyło się, że ciotka Blanka (Maria Izdebska) przez swoje kontakty w ministerstwie przemysłu załatwiła i aż z Warszawy! przysłała wagon węgla (na Śląsk!), żeby pan doktor (lekarz ntb również kolejowy) miał czym ogrzać dom na wsi, przychodnię i gabinet lekarski!
W tym roku zima zapowiada się wyjątkowo ciężko. Nie dość, że zaczęła się dobijać dosyć wcześnie (w porównaniu z przepięknymi poprzednimi latami) to sytuacja zawodowa, życiowa, a w konsekwencji finansowa mocno nam nie sprzyja.
Pozdrawiam więc szczególnie ciepło współwłaścicielki tego cudu, które spędzają zimy w cieplutkich mieszkankach. Niech moc będzie z wami i waszymi zamarzniętymi duszami.
I kłaniam się nisko wszystkim, którzy w tym roku prosili mnie o zrobienie czegoś, przygotowanie, zaprojektowanie po czym nie kupili, nie zamówili lub nie zapłacili za to. Piekło jest wybrukowane dobrymi chęciami i jest w nim diabelnie zimno (mogę wam to przysiąc, ale kiedyś przekonacie się sami).
Dla pierwszych i drugich mam jednak przedświąteczną propozycję - sprzedajemy odpusty, wszystkie grzechy odpuszczamy. Zanim udacie się do spowiedzi zajrzyjcie do portfeli lub na konta, wysupłajcie grosz, którego w tym roku poskąpiliście i dorzućcie do pieca. Numer konta tam gdzie zwykle :)
Jest też światełko w tunelu - każdego dnia jesteśmy bliżej wiosny!
Obyśmy jej tylko dożyły!
Bo trudno się żyje marznąc i głodując jednocześnie.
A z wiosną zaczyna się życie w Doctor Villa.
Bo trudno się żyje marznąc i głodując jednocześnie.
A z wiosną zaczyna się życie w Doctor Villa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz