Udokumentowana tradycja kradzieży w naszym ogrodzie ma prawie 80 lat.
Ciężko postrzelony za kradzież kilku jabłek.
Kalety, 27.9 (1935)
Franciszek Gzela z Kalet zakradł się ubiegłą sobotę do sadu dr.
Skuppego w Koszęcinie i narwał sobie jabłek. Po kradzieży amator owoców
zbiegł. Jednakże onegdaj Gzela został przytrzymany przez policję i miał
być doprowadzony do aresztu. W drodze Gzela zaczął się wyrywać
konwojującemu go policjantowi i gryzł go, kopał, wreszcie wyrwał się i
zaczął uciekać. Kiedy na wezwanie policjanta starszego przodownika
Gujota Gzela nie zatrzymał się, policjant wydobył rewolwer i strzelił
dwukrotnie w stronę uciekającego. Obydwa strzały były celne. Gzela padł
na ziemię trafiony w plecy i w nogę. Pierwsza kula przeszła mu przez
brzuch na wylot Rannego przewieziono natychmiast do szpitala w Lublińcu,
gdzie dokonano natychmiast operacji. Gzela walczy ze śmiercią. Władze
policyjne prowadzą dochodzenia. - Szkoda życia ludzkiego za kilka jabłek.
Piotr Kalinowski Wieści
z okolicy Koszęcina wycinki prasowe z gazety Polska Zachodnia z lat 1927 - 1939
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz