poniedziałek, 18 września 2017

opady

Całą niedzielę padało.
Deszcz padał.
Ale dereń też.



Na jednym z forów dla domorosłych alkoholików ktoś się pochwalił, że idzie zrywać dereń i natychmiast został przywołany do porządku. Derenia się nie zrywa, dereń się zbiera. Wszyscy to wiedzą.

Zbieram od tygodnia. Jeszcze jakieś dwa-trzy dni roboty wisi na krzaku.
 
 
W kurdybanku pod krzewem na owoce czyhają już zygmunty (kowal bezskrzydły), również amatorzy.


 Jeden z nich wolał dać się porwać w nieznane, ale nie porzucił łupu. 





Co będzie? Tym razem prawdopodobnie dżem.

Wśród owoców - rodzynek - jeden z niewielu orzechów. 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz