Dopóki nie przeprowadziłam się na wieś
wszelkie opowieści o uciążliwych sąsiadach uważałam niemal za urban legend. Przez czterdzieści lat mieszkania w domach i blokach w różnych miejscowościach różnych regionów kraju (w dużym mieście, średnim mieście, małym mieście, na wsiach) miałam
ogromne szczęście do sąsiadów. Chociaż bywało, że pod drzwiami stał przypadkowy człowiek z
siekierą i wykrzykiwał obelgi i do pracy wyjść się nie dało (Nowa Huta, osiedle Handlowe, cudowne miejsce).
Mam
wrażenie, że teraz, na wsi odbieram lekcję poglądową tego, że
nie nie nie, to nie są wymysły. Tak się dzieje na prawdę, bo różnych lokatorów ziemia nosi. I ci upierdliwi mieszkają właśnie tutaj ;)
Ogród Doctor Villa graniczył do niedawna z nieruchomościami 9 innych gospodarzy. Ponad połowie z nich nie wystarczają własne posesje. Atrakcji było więc co niemiara. Dotyczyły one jednak głownie specyficznego wiejskiego pojmowania własności i nasilały się latem. Większość sąsiadów (6) graniczy z naszym sadem. To do nich należały nasze owoce, a sąsiadka potrafiła przyjść zrywać jabłka nie tylko sama, ale i z koleżanką. Inna sąsiadka potrafiła na ulicy stwierdzić - "dobre macie te winogrona" - gdy my nie skosztowaliśmy ani jednego. Ta sama sąsiadka miała w płocie przygotowaną specjalną furtkę do wchodzenia do naszego sadu. Nie było więc bardzo dziwne, kiedy kolejni sąsiedzi poszli w jej ślady i przez sad skracali sobie drogę do siebie. Mało szkodliwe, ale denerwujące. Wystarczyło przyjść i zapytać czy można, a nie odmówili byśmy. Przecież nas nie ubędzie od chodzenia skrótami. Ale po co pytać, skoro można na cudzym zrobić po swojemu. Owoców także starczyło by dla wszystkich, ale miło by było gdybyśmy to my mogli je zebrać pierwsi, a nie jedynie obchodzić się smakiem lub resztkami. Łatwiej jest jednak ukraść niż zapytać. O nocnych wizytach świadczą też prezerwatywy w sadzie, ale na nie litościwie spuścimy zasłonę milczenia.
Od maja mamy tylko trzech bezpośrednich sąsiadów, ale za to jakich! Dwóch z nich wystarczy za wszystkich pozostałych. Pan Szkodnik, inaczej Dulski lub Szpieg i pan Betula, inaczej Szurkowski. Typy sąsiada z koszmaru. Są jak dzieci jednego ojca, jak bliźnięta syjamskie rozdzielone w dzieciństwie. Ich przygody z nami, i nas z nimi poznacie w kolejnych odcinkach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz